środa, 29 października 2008

Strach przeciwieństw - Pozwól mi wejść

Niestety trudno było ten film oglądać. Bo współwidownia miała nie wiedzieć czemu, niezły ubaw. Ale film chyba był dobry, choć nie dało się go w całości odebrać.

Tutaj jednak recenzji nie przeczytacie, bo...









piątek, 24 października 2008

Obserwacja i zaufanie - Rusałka

Postanowiłem zobaczyć jak jest na I Warszawskim Przeglądzie Filmów dla Młodzieży - De/Montaż. Zwłaszcza dlatego, że pokazywany był tam film, który zainteresował mnie już wcześniej - "Rusałka".

Coraz rzadziej doświadcza się miłej i kameralnej atmosfery podczas oglądania filmów. Kino Alchemia, w którym odbywa się przegląd (mimo kilku niedoróbek technicznych), taką atmosferę zapewnia.

Wpierw kilka słów o filmie powiedziała Paulina Kwiatkowska (adiunkt w Instytucie Kultury Polskiej UW, gdzie zajmuje się historią i teorią filmu oraz kulturą wizualną. Redaktor naczelna portalu literacko-filozoficznego "Orgia Myśli"), trafnie porównując "Rusałkę" z "Amelią".

"Rusałka" (lepszym tytułem byłoby "Syrenka") to film, który warto zobaczyć i nie tylko dlatego, że jest on rosyjskim kandydatem do Oskara. Historia Alisy, wcale nie taka prosta i wesoła, została pokazana na ekranie z niesamowitą lekkością.

Alisa (to z jej punktu widzenia oglądamy świat) mieszka w chatce nad morzem wraz ze swoją matką i babcią. Dziewczynka wciąż czeka na ojca, jednak jest nim jeden z wielu marynarzy, którzy "nocowali" w ich chatce. Powrót ten jest więc niemożliwy.

Alisę poznajemy, gdy ma 6 lat. Wciąż ufa w to, że wróci jej tata, chce zostać baletnicą. Zna wiele sztuczek - potrafi, na przykład, palcem popychać statek. Gdy jednak, przez brutalne doświadczenie, upewnia się, że ojciec już nie wróci, postanawia odciąć się od świata. Bunt swój wyraża biegnąc i krzycząc w duszy: "Nieprawda!". Przestaje też mówić i zaczyna obserwować otaczający ją świat, dla którego dziwaczeje. Przez to wszystko trafia do szkoły specjalnej. Gdzie uczy się nowej umiejętności - sterowania rzeczywistością.

W intrygujący sposób zostały nakręcone sceny nadmorskie. Wprawne oko operatora podąża za bohaterką do Moskwy, zachowując ciekawy sposób przedstawiania rzeczywistości. Tam Alisa zaczyna pracować. Obok ciągle powtarzających się, humorystycznych fragmentów na bardzo wysokim poziomie, zostaje zapoczątkowany wątek romantyczny.

W jej snach, przedstawionych w bardzo ciekawy sposób, przestaje pojawiać się ojciec, a zaczyna ukochany. Swój niesamowity dar wykorzystuje, by chronić go przed niebezpieczeństwami.

Bardzo dobra gra aktorów. Wszyscy zagrali bardzo realistycznie i ujmująco. Na szczególne uznanie zasługuje kreacja głównej bohaterki, stworzona przez Mariyę Shalayevą.

Film jest opowieścią o ufności i miłości. O tym, co się stanie, gdy zostajemy zawiedzeni. Jednak przede wszystkim dostajemy tu ekstrawaganckie kino, pełne humoru i mrugnięć okiem w stronę widza.

Cały efekt po części psuje blade zakończenie. Z założenia głębokie i poruszające, nie pozostawia jednak jakichś większych doznań.

"Rusałka" nie jest dziełem aż tak głębokim, jak mogłoby się wydawać. Film ogląda się jednak bardzo przyjemnie. Odpowiednio rozreklamowany mógłby zrobić furorę większa nawet niż "Amelia".

czwartek, 16 października 2008

Za mało Payne'a w Maxie - Max Payne

Klimatyczne plakaty i trailer zapowiadały ten film bardzo dobrze, Mark Wahlberg na zdjęciach też wyglądał całkiem fajnie, a jak wyszło?

Za mało Payne'a, za mało bullet timów, za mało narratorskiego głosu Maxa w tle (na co bardzo liczyłem) no i za mało (co mnie bardzo zdziwiło) zwykłego strzelania.

Fabuła bazuje co prawda na grze, ale bardzo luźno. Scenarzyści uwypuklili pewne wątki, inne pochowali. Szczerze powiedziawszy uważam, że gra miała lepszą fabułę niż film.

Sam początek - śledztwo Payne'a - strasznie się dłuży, żadnej akcji, jedynie budowanie klimatu (bardzo duży atut tego filmu) przez czerwony ekran, gdy Max doznaje ciosy i komiksowy śnieg. Mógłbym takie dłużące się wprowadzenie zaakceptować, ale finał musiałby być bardzo wybuchowy. W Max Paynie było tego za mało.

Sceny, kiedy ludzie są pod wpływem narkotyku, są bardzo ciekawie zrealizowane.

Już wspominałem, że klimat to jedna z niewielu zalet tego filmu. Ciężki, mroczny, prawie jak z Mrocznego Rycerza. Jednak Payne zdecydowanie przegrywa z TDK, gdyż zły charakter jest tu prostolinijny i nieciekawy, no i nie ma tyle akcji. Jako drugi plus uważam Wahlberga, pasował wg mnie do Max Payne'a.

Podsumowując, uważam, że film jest lepszy niż piszą o nim w Stanach, może nawet dużo lepszy. Ale nadal bardzo wiele mu brakuje. Szkoda, bo materiał na film świetny.

P.S. Jest scenka po napisach, po wszystkich napisach. Jednak nic tam rewelacyjnego nie ma. Zapowiedź drugiej części.





niedziela, 5 października 2008

Religia przyszłości - Babylon A.D.

Pierwej o tytule, bo słyszę narzekania, że bez sensu. Otóż tytuł bardzo sensowny:

Występuje w Apokalipsie Świętego Jana, gdzie miasto Babilon jest symbolem wszelkiego zła.
A.D. -> Anno Domini. Całość możnaby przetłumaczyć: "Zło naszych czasów". Film jest głównie sensacyjny i (moje ulubione określenie, będące całkowicie bez sensu) postapokaliptyczny. Jest też atakiem wymierzonym w stronę religii. Pokazuję, to co wszyscy wiedzą, że religią można, jeśli się chcę manipulować.

Jednak ja oglądałem to jako film czysto akcji, bo te całe naukowe gadanie i superkomputery ludzie, to razem wypada słabo. Choć reżyser sam stwierdził, że film mu się nie podoba. Dziwne? Otóż wersja która była w kinach została okrojona przez studio. Na pełną, reżyserską, będziemy musieli poczekać do DVD.

Nie jest źle, całkiem ciekawa i brutalna wizja przyszłości. Oby tak nie było. Bo chyba nie takiego "postępu" chcemy.