NIE SPÓŹNIAĆ SIĘ DO KINA! Na początku świetna scenka Pixara, z resztą mają w zwyczaju umieszczanie przed filmami takich scenek. Tym razem zobaczymy zmagania Magika z królikiem, który ma wielką ochotę na marchewkę.
Spodziewałem się bardzo wiele po tym filmie. Trochę przesadziłem z tymi oczekiwaniami, ale i tak jest BARDZO dobrze.
Wall-E to opowieść o robociku (Wysypiskowy Automat Likwidująco Lewarujący. E-klasa), który jak sama nazwa wskazuje zajmuje się segregacją śmieci. Gatunek ludzki ślęczy w jakimś statku kosmicznym, z niemal nieistniejącymi kończynami i z opasłymi brzuchami, czekając aż Matka Ziemia znów będzie gotowa go przyjąć. A nasz bohater wytrwale robi kosteczki ze śmieci za jedynego przyjaciela mając małego robaczka. Jakto robot przyjaciela? No tak... otóż w obwodach Wall-E'go wystąpiła pewna anomalia - poprostu zyskał on osobowość.
Świetne wzruszające i sympatyczne scenki. Wall-E jest prawdziwym kolekcjonerem. Jego główna baza wypełniona jest różnymi rupieciami, on jednak potrafi z nich zrobić użytke, oczywiście na swój sposób.
Wiadomo, że pojawia się Eve, ale o tym już nie będę pisać, obejrzycie sami...
Generalnie w filmie mało się dzieje. Jednak widz wprawiany albo w zachwyt, albo w śmiech, albo w smutek, gapi się na ekran jak zaczarowany. Przynajmniej tak było ze mną.
Fabularnie jest to połączenie
Matrixa (gatunek ludzki ogłupiany),
Ja Robot (maszyna wie lepiej co dla człowieka jest lepsze), no i ogólnie futurystycznych filmów sci-fi. Jednak tu nie fabuła jest najważniejsza. Jest ona tylko tłem do pokazu kunsztu animatorów. Zrobili coś niesamowitego. Mimika i sposób poruszania się (ograniczony bardzo przecież u robotów) jest tak wymowny, że lista dialogowa tego filmu została ograniczona do minimum. EVE śmiejąca się z Wall-E'go jest fenomenalna. Te dźwięki tak robotowe, a równocześnie ludzie. To jest największa "niesamowitość" tego filmu.
Z resztą polski dubbing (dużo wymagań nie było, ale jednak) jest dobry.
Film jest fenomenalny dla małych dzieci. Nie ma tu przemocy, ani praktycznie żadnego zła. Jest piękna opowieść o miłości o poświęceniu. No tak, ale z kolei są już one do tego wszystkiego + pierdzenia, rzygania, bekania, obijania się o wszystko, przewracania, przyzwyczajone i nawet to lubią, więc ten film może okazać się dla nich nudny.
Wspaniała muzyka, świetna po prostu....
No i polecam zostać na napisach, ciekawe podsumowanie filmu. A na koniec coś dla fanów pixelArtu.
P.S. Miałem zamiar napisać, że to najlepszy film animowany jaki widziałem, ale się przeliczyłem.
Król Lew nie został jeszcze pokonany.