
Za mało Payne'a, za mało bullet timów, za mało narratorskiego głosu Maxa w tle (na co bardzo liczyłem) no i za mało (co mnie bardzo zdziwiło) zwykłego strzelania.
Fabuła bazuje co prawda na grze, ale bardzo luźno. Scenarzyści uwypuklili pewne wątki, inne pochowali. Szczerze powiedziawszy uważam, że gra miała lepszą fabułę niż film.
Sam początek - śledztwo Payne'a - strasznie się dłuży, żadnej akcji, jedynie budowanie klimatu (bardzo duży atut tego filmu) przez czerwony ekran, gdy Max doznaje ciosy i komiksowy śnieg. Mógłbym takie dłużące się wprowadzenie zaakceptować, ale finał musiałby być bardzo wybuchowy. W Max Paynie było tego za mało.
Sceny, kiedy ludzie są pod wpływem narkotyku, są bardzo ciekawie zrealizowane.
Już wspominałem, że klimat to jedna z niewielu zalet tego filmu. Ciężki, mroczny, prawie jak z Mrocznego Rycerza. Jednak Payne zdecydowanie przegrywa z TDK, gdyż zły charakter jest tu prostolinijny i nieciekawy, no i nie ma tyle akcji. Jako drugi plus uważam Wahlberga, pasował wg mnie do Max Payne'a.
Podsumowując, uważam, że film jest lepszy niż piszą o nim w Stanach, może nawet dużo lepszy. Ale nadal bardzo wiele mu brakuje. Szkoda, bo materiał na film świetny.
P.S. Jest scenka po napisach, po wszystkich napisach. Jednak nic tam rewelacyjnego nie ma. Zapowiedź drugiej części.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No pisz no komentuj no...