Znajdujemy się w alternatywnych Stanach Zjednoczonych, co prawda bardzo podobnych do tych z prawdziwego świata, ale niektóre wydarzenia, dzięki pewnym bohaterem potoczyły się inaczej. Wojna w Wietnamie została wygrana, a Nixon został wybrany na 3. kadencję. Strażnicy, grupa superbohaterów, zaczyna nie podobać się społeczeństwu, na murach widnieją hasła: "Who watches the Watchmen?", w końcu doprowadza to na odebranie Strażnikom koncesji na sprawiedliwość. Większość z nich odchodzi na emeryturę, niektórzy prowadzą własne interesy, inni pracują dla kraju. Rorschach jednak pozostaje, by pilnować porządku. Bardzo ciekawa narracja jego dzienników, przez którą przemawia pogarda dla obecnej rzeczywistości splugawionej złem. Świat stoi w obliczu III Wojny Światowej. Wojny, po której może nie zostać nic.
Film, raczej komiks, no ale... porusza dość istotne kwestie. W pewnym momencie, gdy ciąży dla nas olbrzymia odpowiedzialność i wielkie możliwości tracimy nasze człowieczeństwo, stajemy się chłodnymi kalulatorami. To dzieje się z niektórymi "Strażnikami", z tym walczy Rorschach.
Niesamowity, wizjonerski świat. Efekciarstwo, ale wytłumaczalne i stylowe, a nie upychane na siłę. Film bardzo dosłowny; brutalny i bezpośredni. Niektórzy krytykują go za przenoszenie komiksu dosłownie, bez adaptowania go na potrzeby wielkiego ekranu. W innym przypadku otrzymalibyśmy widowiskową i lekką bajeczkę w stylu Spider-mana. Tego chyba byśmy nie chcieli.
Świetna muzyka Tylera Batesa, kompozytor od jakiegoś już czasu współpracujący ze Snyderem, ostatnio wsławił się ściążką dźwiękową do 300.
Strażnicy to, można zaryzykować takie stwierdzenie, film ambitny. Nie ogląda się go łatwo i miło. Ciężko robi się głęboki oddech, będąc przytłoczonym ciężarem obrazu. Do tego dokłada się jeszcze muzyka, która do lekkich również nie należy.
Nie zapomnieć należy o piosenkach, wykonanych "trochę inaczej", wsadzonych w dziwnych momentach, tworzących ten film jeszcze bardziej niesamowitym. "Hallelujach" na przykład... z resztą, sami zobaczcie ;]
Aktorzy, mało znani, zupełnie bez gwiazd, ale jak stylowo, jakie fryzury, kostiumy i okulary. Zack Snyder potrafi pracować z ludźmi, wyciągnął z nich to co trzeba. Niektórzy bohaterowie są co prawda przerysowani i lekko kiczowaci, ale tak to jest z superbohaterami :)
Szkoda, że film nie uzyska raczej należnego mu uznania, bo na nie zasługuje. Przyrównywany już wielokrotnie do "Mrocznego Rycerza", filmu również nie należącego na najlżejszych, wypada jednak dużo "mocniej", głównie dzięki brutalnym scenom, które nieraz zmuszały mnie do przymrużania oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No pisz no komentuj no...